wtorek, 22 września 2015

Neuvorwerk - śródleśna wieś widmo

 Wybrałam się tam niedawno, pewna słoneczna wrześniowa niedziela skusiła mnie swoim świetlistym urokiem i zaprosiła na rowerową peregrynację w pobliskie bory. Bory Dolnośląskie to wrzosowy raj, dlatego wrzesień to szczególnie zachęcający miesiąc do penetracji tego obszaru, wtedy wrzosy kwitną, wyciągają swoje urokliwe kwiecie ku słońcu, zapraszają nas na mięciutkie legowiska zakotwiczonych między nimi poduszek z jasnozielonego mchu. Bory mają urok, są ciche, rozległe i absolutnie idealne do tego, aby w nich utonąć, zgubić drogę i poczuć przez chwile ich prawdziwą moc władczą nad bezbronnym, marnym rowerzystą. 
  A więc wyruszyłam...obrałam kurs na wieś Wilkocin, położoną między miasteczkami Chocianów i Przemków. Postanowiłam zaatakować Pogorzele, obecnie nieistniejącą wieś w sercu borów, jej niemiecka nazwa  brzmiała Neuvorwerk. 
   Pogorzele leżały na linii Przemków-Studzianka (wieś również obecnie nieistniejąca, położona w borach), na linii Wałów Śląskich (o których napiszę niebawem również). W 1904 r. wieś zniszczył pożar, zostały po niej jedynie marne pozostałości. Dopiero w latach 30 przed II wojną światową koncern tytoniowy "Reemtsma" z Hamburga odbudował ją i  wieś ponownie zaczęła tętnić życiem. Wieś zamieszkiwali ludzie pracujący w lesie.
Wieś była niezwykle urokliwa. Usadowiono ją na planie koła, składała się z pięknych drewnianych domów, krytych strzechą. W środku wsi zlokalizowana była świetlica.

  Po II wojnie światowej mieszkali tam chwilę ludzie, jednak mocą dekretu   urzędowego wysiedlono ich, a w miejscu wsi powstał poligon ćwiczebny wojsk radzieckich.
  Dojazd z Wilkocina do Neuvorwerk w zasadzie jest prosty, wystarczy odbić z głównej drogi Chocianów-Przemków w prawo, w stronę największego skupiska wilkocińskich domostw, przejechać całą wieś, następnie minąć przepiękne drewniane domostwa (identyczne znajdowały się kiedyś w Pogorzelach) na końcu wsi i wtargnąć z tupetem w  sosnowy bór. W  borach trzeba co jakiś czas zerkać na mapę, aby nie zagalopować się do położonego w niedużej odległości (choć niekoniecznie porządanego w danym momencie) Przemkowa, lub co nie jest wskazane do absolutnie odległej Studzianki. 
  Bory jak już  wspominałam niejednokrotnie swoją plątaniną identycznych skrzyżowań mogą  bardzo szybko nas wyprowadzić na manowce. To co może nam pomóc w lokalizacji miejsc to porozrzucane gdzieniegdzie w przestrzeni leśnej piaskowe wzgórza, naniesione też często na mapach. Jadąc do Neuvorwerk znaczącym punktem jest Góra Lubień ( na niemieckich przedwojennych mapach Liebichs Berg), cudownie zapiaszczona i malowniczo położona, mająca nieopodal rogalikowato wygięty grzbiet Fronleichnams Berg, przypominający nasyp wału.


taniec żuczków na Górze Lubień
  Z wymienionych wzgórz do Pogorzeli mamy już naprawdę niewielki odcinek drogi. Wystarczy zjechać z Góry Lubień, dojechać do skrzyżowania z dużą  drogą leśną,wysypaną żużlem, następnie wbić się na nią i przy kolejnym skrzyżowaniu, które będzie wyglądało na okazałe, skręcić w prawo w las. Las w prawo będzie wyglądał niepokojąco, w porównaniu do otaczających borów sosnowo-wrzosowych (kolorem, okazałością i zapachem zapraszających do swoich leśnych komnat mchem usłanych), będzie to skupisko drzew smutnych, obarczonych jakby jakąś troską i przygnębieniem. Wyczujecie to, jeśli pojawicie się właśnie tam, być może na powitanie chmury nagle przysłonią słońce i atmosfera w powietrzu stanie się na moment niepokojąca, ale w końcu to nie jest zwyczajna wizyta w zwyczajnej wiosce, tylko trip nadzwyczajny, bo do osady leśnej, której już nie ma...do wioski widmo.....Wioska jest zakonspirowana i sprytnie ukryta w zieleni, dlatego ważne jest, aby jej nie przeoczyć...ja choć czułam, że miejsce ma jakiegoś dziwnego ducha w sobie i niepokoi, kręciłam się rowerem tam i z powrotem w powtarzalnym rytmie i szukałam jakichś fascynujących i niezwykłych wyznaczników tej wsi...a w zasadzie oprócz kamieni i rowków w ziemi nic na nią nie wskazuje....Nie liczcie drodzy poszukiwacze wioski, ze wioska wyjdzie Wam naprzeciw i pomacha drewnianym konarem na zaproszenie. Wieża transformatorowa jest skrzętnie ukryta w akcjach i nie sposób jej ujrzeć z głównej,żużlowej drogi. Tak czy inaczej pozostałości osady są nikłe,ale miejsce jest czarowne i godne uwagi. Dodatkowo warto wspomnieć, iż do do wioski przylega linia Wałów Śląskich, więc jeśli się dobrze rozejrzycie, zobaczycie kolejną  terenową ciekawostkę.


















4 komentarze:

  1. Jestem również pod wrażeniem pozostałości tej osady Pogorzele, byłem w niej kilka dni temu :)

    PS: Raptem kilka wpisów u Pani na blogu, a już zapowiada się on interesująco.
    Życzę udanych dalszych odkryć. I czekam na kolejne opisy.

    Pozdrawiam.


    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za miłe słowo i wizytę na moim blogu, niebawem będę kontynuować:) Armadebrunn też jest wspaniały, nie wiem czy nie bardziej tajemniczy, niż Pogorzele:)Pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mieszkałem kiedyś w Lesznie Górnym i miałem tylko pojęcie o Studziance. Super blog

    OdpowiedzUsuń